V OSATJA W ZGORZELCU

Moralitety, przypowieści, poszukiwania własnej drogi

(fragmenty artykułu )

Piąte OSATJA w początkach października 1975 roku, któremu nadano rangę małego jubileuszu zgromadziło w przeglądzie konkursowym 23 wykonawców z całego kraju. Mniej niż zwykle wystąpiło "weteranów", przeważali wykonawcy startujący po raz drugi lub debiutujący na scenie jednego aktora. Odbiło się to na poziomie przeglądu, w którym brakło indywidualności wielkiego formatu, nie mieliśmy jednak do czynienia z propozycjami zupełnie chybionymi. Szczególnie cieszy pojawienie się plejady bardzo młodych, uzdolnionych, wrażliwych i myślących wykonawców. Prawda, że kilku z nich padło ofiarą braku doświadczenia, podjęcia zadania nad siły, lub... reżyserów; niepowodzenia, jakich doświadczyli i których są - odniosłem wrażenie - obecnie całkiem świadomi, nie tylko nie powinny ich zniechęcać, ale mogą wręcz obrócić się w pożytek. Są - jeden z nich sam to tak ładnie określił - mądrzejsi o cztery dni OSATJA.
(...)
Inny grzech, który powtórzył się w kilku propozycjach na ostatnich Spotkaniach, to próba "aktorzenia". Najdotkliwsze to było w spektaklu, w którym jeden aktor próbował zbudować na scenie... pięć postaci, co, mimo niewątpliwych talentów wykonawcy, nie mogło mu przynieść sukcesu. Teatr jednego aktora na ogół źle znosi tego typu zabiegi. Najbardziej mu do twarzy w najskromniejszej szacie. Osobiście bardzo lubię spektakle, które tworzone są jak wiersze Różewicza: przez skreślenia, redukowanie wszelkiego tworzywa (w tym i aktorskiego ) do minimum, do tego, co naprawdę ważne; tak, by człowiek, z którym się spotykam, nie był ukryty za parawanami rozcieńczonych słów, rozbuchanych gestów i działań, nie zawsze uzasadniającej swoją obecność techniki (myślę głównie o inwazji magnetofonów ), nie zawsze potrzebnych rekwizytów i dekoracji. W tym teatrze bardziej niż w jakimkolwiek innej odmianie, wszystko musi się tłumaczyć, a to, co aktora w spektaklu wspiera, nie powinno go tłumić, przesłaniać, lecz rzeczywiście wspierać.

Jury V OSTAJA - pracujące tym razem pod przewodnictwem Wandy Uziembło, nagrodziło cztery spektakle oraz dalszych pięciu wykonawców za konkretne, nazwane w protokole walory ich propozycji bądź poszukiwań. (...) Bezspornego kandydata do Nagrody Głównej tym razem nie znaleziono i takiej nie przyznano. Nagrody nie są hierarchizowane (pierwsza, druga, trzecia etc.), chociaż różnią się wysokością jeśli chodzi o towarzyszący im skromny ekwiwalent materialny. Pod tym względem na pierwszym piętrze ex equo znalazły się spektakle: "Posłuchajcie ludkowie" w wykonaniu Stanisława Ćwika oraz "Diabły i strachy wielkopolskie" w wykonaniu Janusza Kaźmierczaka, a szczebel niżej: "Mój przyjaciel Pet" w wykonaniu Anny Szmidt z "Drugim wyrokiem" w wykonaniu Jolanty Woźniak. Były to najpełniejsze, najbardziej dojrzałe i najciekawsze z propozycji zaprezentowanych na V OSATJA.
(...)
Pozostałe nagrody otrzymali; Jadwiga Galik ze Sławna (spektakl : Niosę tylko miłość i śmierć) - "za dojrzałość wypowiedzi aktorskiej", Andrzej Pieczyński z Poznania (Samotność długodystansowca) - "za udane podjęcie trudnej i ważnej problematyki", Władysław Pitak z Koszalina (Taniec kogutów) - "za udaną próbę zabawy teatralnej", Dorota Wolska z Wrocławia (Szli tedy ludzie) - "za interesującą propozycję intymnego teatru poetyckiego", Krzysztof Wołoczko ze Skierniewic (Pulsatorium) - "za poszukiwanie osobnej drogi w teatrze jednego aktora".
(...)
Przy kilku z wymienionych pozycji chciałbym chwilę się zatrzymać. (...)

Pitaka przed rokiem "zjedliśmy" za nieudany spektakl Norwidowski. Przyjechał zatem wziąć zemstę na jurorach. Połowę zaangażował w swój spektakl w rolach drugorzędnych statystów. Mnie przypadło kreować rolę kapelana. Tyle się namachałem kadzidłem, że weszło mi to w nawyk. Kadzę tedy dalej. "Taniec kogutów" w jego propozycji to coś nowego na spotkaniach. Pitakowi rzeczywiście udało się zaaranżować zabawę z czynnym udziałem publiczności. Mieliśmy dużo prawdziwej uciechy, a wykonawca satysfakcji. Jedyne, z czym nie bardzo się zgadzam - ale to już jest poza tym spektaklem-zabawą - to teoretyczne sformułowania Pitaka, kiedy mówi o zamiarach wywoływania szczerych spontanicznych reakcji i współpartnerstwa u widzów. Może te słowa co innego znaczą dla mnie, co innego dla Pitaka. W każdym razie jako kapelan daleki byłem od spontanicznej szczerości.

Najbardziej kontrowersyjną propozycję przywiózł do Zgorzelca Wołoczko. Można zażartować, że zrealizował jednoosobowo "Apocalipsis cum figuris", ale to nieprawda. (...) Plotkując, mogę szepnąć, żeśmy się bardzo w jurorskim gronie o Wołoczkę pokłócili. Przyjemnie będzie, jeśli na następnym spotkaniu Wołoczko nas pogodzi.

Tadeusz Burzyński, V OSATJA W ZGORZELCU, Moralitety, przypowieści, poszukiwania własnej drogi, w: SCENA, styczeń 1976